sprzymierzeńcy

„Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz /Pan/ mi powiedział: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach (…) Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny”. (2 Kor 12, 8-10)

Dlaczego święty Paweł tak pisał? Dlaczego „miał upodobanie” w swoich słabościach, chlubił się nimi? On – wielki święty?

„Im bardziej odczuwasz swoją słabość, tym bardziej powinna wzrastać Twoja ufność” – może tu jest klucz do zrozumienia św. Pawła? W tym stwierdzeniu młodziutkiej, błogosławionej karmelitanki, Elżbiety od Trójcy Św.?

Dobrze jest doświadczać wygranej ze swoją słabością, zwyciężać ją siłą woli, pracą nad sobą. Święci to potrafili. Wiemy, że św. Paweł też potrafił.

Ale dobrze jest też, tak jak on – zobaczyć we własnej słabości sprzymierzeńca, nie wroga, którego za wszelką cenę należy pokonać. Przestać liczyć na siebie, a całą nadzieję złożyć w Nim – że poniesie, że uzupełni braki, że zabezpieczy łaską miejsca najsłabsze we mnie, że weźmie w swoje ręce to, co mnie przerasta i przeraża. Wtedy zawsze, gdy będę „niedomagać”, On sprawi, że będę mocna – siłą ufności. Może właśnie po to potrzebna jest Panu moja słabość – by sprzymierzała się z ufnością.

Basia

1 thoughts on “sprzymierzeńcy

Dodaj komentarz